


Wesoło zrobiło się później, gdy Beacon przyznał się, że myślał, iż M. naprawdę go uśmierciła. Przyjechać z Wawy do Krakowa i pograć dwie godziny – no, to byłby rekord. Krakowska szkoła grania w pełnej krasie.
Oni
Śmierć Samuraja sprawia, że budzi się w mnie część człowieczeństwa. Brr. Towarzyszy temu otrzymanie kolejnej części karty postaci, która pokazuje, że do ułomków nie należę. So far, so good. Równocześnie kontrolujący mnie gracz sprawia, że składam przysięgę wierności Yin. Nieźle, partnerze. Czy nie mieliśmy się przypadkiem wyzwalać spod mrocznych wpływów?
Repek
Niedługo po scenie przebudzenia przydarza mi się mały błąd. Gram scenę jednym z BNów, który ma za zadanie przekazać drużynie ważną informację o tym, jak pokonać przeciwnika w dalszej części przygody. Źle odczytuję wskazówkę z kartki. Na szczęście są Punkty Tao i możliwość przeprowadzenia dodatkowej sekwencji. Jest nadzieja dla Rokuganu.

I dobrze się bawiłem, słuchając ich deklaracji, sam powolutku wchodząc w klimat opowieści. Dla niektórych graczy może to być jednak nudne, więc Mistrzyni Gry powinna ich uprzedzić, że grę postacią zaczną nieco później. Albo nie dawać im tej konkretnej postaci.
Jako że nie mam części karty z poziomami ran, upewniam się u Mistrzyni Gry, czy moja postać jest nieśmiertelna. Jest. No, to gramy.
Oni
Wreszcie przychodzą. Kontrolujący mnie gracz twierdzi, że możemy zaufać Mistrzyni Gry, więc walczę bez litości. Skoro nie mogę otrzymywać ran, to i sam się nie oszczędzam. W ten sposób Samuraj otrzymuje ciężki cios, po czym spada w przepaść.
Repek
Klepię Beacona po ramieniu i mówię: Sorry. Mina Becksa – bezcenna.