top of page

na kartę kolejnych warstw półprzezroczystej kalki. Tym razem karta… została praktycznie anihilowana. Na początku sesji składam się tylko z Kręgów oraz z informacji, że moja postać służy Fu Lengowi. Bardzo lubię takie zagrywki, że nie wiem, kim gram i dowiem się/sam to wymyślę w trakcie sesji.

 

Oczywiście, w głowie kiełkuje mi już niecny plan…

 

Oni

Stoję w Gardzieli Jigoku i czekam na bohaterów jak cieć na cud przy hałdzie żwiru.

 

Repek

W czasie realnym, zanim zacząłem faktycznie grać, minęły dwie godziny. Dla mnie to nie problem, bo w tym czasie dowiedziałem się bardzo dużo o współgrających i ich postaciach.

 

 

Repek

U mojej żony zagrałem już wiele sesji. Wiedziałem więc, że mogę oczekiwać dwóch rzeczy: zaskakujących pomysłów fabularnych dla mojej postaci i zaskakujących pomysłów dla mnie jako gracza. Z mojej strony, żeby sesja dobrze się toczyła, wymaga to płynnego „przemieszczania się” pomiędzy światem Rokuganu a krakowskim mieszkaniem. Czyli pilnowania fabuły i tego, by moje deklaracje pasowały do pomysłów innych graczy, ale i okazjonalnego „pójścia na całość” i ryzykownych akcji. Lubię to.

 

Sesja zaczęła się dla mnie dzień wcześniej. Stwierdziłem, że przydałoby się przeczytać – tak dla klimatu – Drogę Kraba. Przejrzałem pobieżnie pierwsze rozdziały (o historii klanu), ), a potem nieco więcej czasu poświęciłem życiorysom klanowych herbatników, zwłaszcza Hidy Kisady i Hidy O’ushi. Jak się okazało, był to dobry pomysł.

 

Początek sesji wita mnie klasycznym chwytem M., czyli zabawą z kartą postaci. Robiła z nimi już wiele różnych rzeczy - od zaklejania części informacji po nakładanie

 

JIGOKU: Piekło w Szmaragdowym Cesarstwie                          M.M.R     jigoku_l5k@o2.pl

  • Twitter Square
  • facebook-square
bottom of page