


Jego własną twarz, ale zniszczoną, martwą, zgniłą… w oczach płonie obrzydliwe nie-światło. Na twarzy widać szyderczy uśmiech. Ożywieniec rzuca się do ataku, ale Samuraj nie unika pchnięcia – wie, że teraz nic mu już nie grozi. Pozwala, by katana wbiła się głęboko w jego trzewia, upuszcza własny miecz, chwyta swoją martwą rękę za przegub, unieruchamiając ją w żelaznym uścisku, drugą dłonią sięga po tanto i wbija je po samo ostrze prosto w martwą twarz, prosto w ten szyderczy uśmiech. Wszystko tonie w głośnym krzyku.
Jego ciało leży martwe. Zabite po raz drugi przez niego samego. Nie ma to znaczenia. Jego ciało już go nie więzi, jest już tylko wola. Tylko obowiązek i zadanie do wykonania. Tylko bushido.
Samuraj odnajduje w końcu Yin, jej ciało częściowo pokryte mroczną, gęstą, niefizyczną mazią.
Wie, że to co się z nią dzieje dotyka jej ducha, nie ciała. Ale dla niego to ograniczenia nie ma już znaczenia.
Wewnątrz umysłu shugenja toczy się walka z największym wrogiem ludzkości. Poza nim jego armia szturmuje pałac. To ostatnia szansa. Ostatni bohaterowie Rokuganu w swojej ostatniej próbie. Wychodzą z niej zwycięsko. Wszyscy odchodzą, shugenja nie zostaje nawet dusza, chłopiec staje się czystą Pustką…
Ktoś zapala lampiony bohaterów w świątyni w stolicy. Nad Mrocznymi Ziemiami znowu świeci słońce.
Maciej Walasek

Ich imiona nie zostają zapomniane.